Donald Trump w Kevinie: reżyser żałuje, biznesmen wspomina

Reżyser „Kevina samego w Nowym Jorku” o niechcianym epizodzie z Donaldem Trumpem

Chris Columbus, reżyser kultowej komedii „Kevin sam w Nowym Jorku”, otwarcie wyraża żal z powodu obecności Donalda Trumpa w swoim filmie. Chociaż epizodyczna rola byłego prezydenta USA jest dziś jednym z bardziej pamiętnych elementów produkcji, dla twórcy stała się ona źródłem frustracji i niechcianego bagażu. Columbus przyznaje, że początkowo nie przewidywał takiej sytuacji, a obecność Trumpa w filmie była wynikiem złożonych negocjacji i nieoczekiwanych ustępstw. Ta sytuacja rzuca nowe światło na kulisy produkcji, pokazując, jak trudne potrafią być relacje między twórcami a potężnymi postaciami świata biznesu i polityki, nawet w kontekście lekkiej, familijnej rozrywki. Słynne nagranie z udziałem Trumpa, które miało być zaledwie krótkim ujęciem, przerodziło się w coś, czego reżyser z chęcią by się pozbył.

Kłótnia reżysera z Trumpem o występ

Relacja między reżyserem Chrisem Columbusem a Donald Trumpem na planie „Kevina samego w Nowym Jorku” nie należała do najłatwiejszych. Jak ujawnia reżyser, doszło do pewnego rodzaju kłótni, a właściwie napięcia, które wynikało z niejasnych warunków współpracy. Columbus chciał po prostu zrealizować swoją wizję artystyczną, podczas gdy Trump, jako właściciel prestiżowego hotelu Plaza, miał swoje własne oczekiwania. Z perspektywy czasu widać, że to właśnie te oczekiwania zaważyły na ostatecznym kształcie sceny z byłym prezydentem. Reżyser wspomina, że rozmowy nie były proste i wymagały pewnych kompromisów, które dziś uważa za niekorzystne dla produkcji filmowej.

Jak Donald Trump wdarł się do „Kevina samego w Nowym Jorku”?

Obecność Donald Trumpa w „Kevina samego w Nowym Jorku” nie była dziełem przypadku ani spontaniczną decyzją twórców. Jak przyznaje Chris Columbus, Trump w zasadzie narzucił swój udział w produkcji. Kluczową rolę odegrał tutaj hotel Plaza, który stanowił jedną z kluczowych lokacji filmowych. Aby uzyskać zgodę na wykorzystanie tego luksusowego obiektu na potrzeby zdjęć, ekipa filmowa musiała zgodzić się na pewien „układ”. Ten układ polegał na tym, że Donald Trump zgodził się udostępnić swój hotel jedynie pod warunkiem, że sam pojawi się na ekranie. W ten sposób, zamiast prostego wynajmu przestrzeni, doszło do sytuacji, w której biznesmen stał się niejako współtwórcą sceny, w której wystąpił. To właśnie ta transakcja wiązana sprawiła, że Donald Trump wdarł się do świata Kevina McCallistera.

Kulisy obecności Donalda Trumpa w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku”

Historia obecności Donald Trumpa w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” jest fascynującym przykładem tego, jak interesy biznesowe mogą przenikać się z produkcją filmową. Główny reżyser, Chris Columbus, ujawnia, że zgoda na wykorzystanie słynnego hotelu Plaza jako planu zdjęciowego była ściśle powiązana z życzeniem samego Trumpa, by wystąpić w filmie. Ta transakcja wiązana, jak ją określa Columbus, stała się kluczowym elementem, który umożliwił realizację scen w tym ikonicznym miejscu. Bez tego „układu”, film mógłby wyglądać zupełnie inaczej, a Donald Trump prawdopodobnie nie pojawiłby się na ekranie.

Hotel Plaza: transakcja wiązana reżysera z Trumpem

Decydujące znaczenie dla pojawienia się Donald Trumpa w „Kevina samego w Nowym Jorku” miał fakt, że zdjęcia do filmu były realizowane w legendarnym hotelu Plaza. Właściciel tego obiektu, Donald Trump, postawił jasne warunki. Według słów reżysera Chrisa Columbusa, zgoda na wykorzystanie hotelu Plaza na potrzeby produkcji filmowej była możliwa tylko pod jednym warunkiem: Trump musiał otrzymać swoją rolę w filmie. Ta sytuacja jest często określana jako „transakcja wiązana”, gdzie zgoda na udostępnienie lokacji była nierozerwalnie związana z udziałem właściciela w filmie. Columbus przyznaje, że nie miał innego wyjścia, jeśli chciał nakręcić sceny w tym prestiżowym miejscu, co stanowiło istotny element fabuły.

Czy Donald Trump błagał o rolę w filmie?

W przeciwieństwie do narracji prezentowanej przez reżysera Chrisa Columbusa, Donald Trump przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń dotyczących jego udziału w „Kevina samego w Nowym Jorku”. Według byłego prezydenta, to nie on stawiał warunki, ale wręcz przeciwnie – ekipa filmowa miała gorączkowo prosić go o zgodę na występ. Trump zaprzecza, jakoby to on wymusił swoją rolę w zamian za dostęp do hotelu Plaza. Twierdzi, że jego cameo było inicjatywą twórców, którzy widzieli w nim potencjalną wartość dodaną dla filmu. Ta rozbieżność w relacjach pokazuje, jak różne mogą być perspektywy i jak łatwo dochodzi do nieporozumień w świecie show-biznesu, zwłaszcza gdy w grę wchodzą tak znane postacie.

Kontrowersje i „przekleństwo” Donalda Trumpa w Kevinie

Obecność Donald Trumpa w „Kevina samego w Nowym Jorku” stała się z czasem źródłem znaczących kontrowersji, a sam reżyser, Chris Columbus, określa ją wręcz jako „przekleństwo”. W miarę jak kariera polityczna Trumpa nabierała tempa, a jego postać stawała się coraz bardziej polaryzująca, scena z jego udziałem zaczęła przyciągać niechcianą uwagę. Reżyser żałuje, że musiał ulec presji i zgodzić się na ten epizod, który dziś stanowi dla niego pewien ciężar i problem, szczególnie w kontekście odbioru filmu przez współczesnych widzów. To pokazuje, jak wydarzenia poza planem filmowym mogą wpływać na percepcję dzieła sztuki.

Chęć usunięcia sceny z Trumpem – dlaczego się nie udało?

Reżyser Chris Columbus wielokrotnie przyznawał, że chciałby usunąć scenę z udziałem Donald Trumpa z filmu „Kevin sam w Nowym Jorku”. Powodem tej chęci jest przede wszystkim niechęć do kojarzenia swojego filmu z postacią, która stała się tak kontrowersyjna. Jednak mimo szczerych zamiarów, realizacja tego pomysłu okazała się niezwykle trudna. Pierwotnie, podczas pokazów testowych, Columbus zamierzał wyciąć ten epizod. Ku jego zaskoczeniu, reakcja widzów na pokazach była entuzjastyczna, co skłoniło go do pozostawienia sceny. Okazało się, że nawet w tamtym czasie cameo Trumpa było czymś, co przyciągało uwagę i budziło zainteresowanie, co utrudniło jego późniejsze wyeliminowanie.

Reakcja widzów i problemy z wycięciem epizodu

Decyzja o potencjalnym usunięciu sceny z Donald Trumpem z filmu „Kevin sam w Nowym Jorku” napotkała na nieoczekiwane przeszkody, głównie ze strony widzów. Jak ujawnił reżyser Chris Columbus, podczas próbnych pokazów filmu, scena z udziałem byłego prezydenta spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności. Widzowie reagowali pozytywnie, co skłoniło twórców do pozostawienia jej w ostatecznej wersji filmu. Późniejsze próby wycięcia tego fragmentu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, mogłyby spotkać się z negatywnym odzewem jego zwolenników, co stanowiłoby kolejne utrudnienie. Problem ten uwypuklił się szczególnie pod koniec pierwszej prezydentury Trumpa, kiedy jego postać stała się jeszcze bardziej przedmiotem debat.

Słowa reżysera: „przekleństwo” i „kulą u nogi”

Chris Columbus, reżyser „Kevina samego w Nowym Jorku”, nie kryje swojej frustracji związanej z obecnością Donald Trumpa w swoim filmie. Swoje uczucia określa mocnymi słowami, nazywając występ byłego prezydenta „przekleństwem” i „kulą u nogi”. Te określenia doskonale oddają jego poczucie, że ta krótka scena, która miała być jedynie drobnym elementem produkcji, stała się źródłem niekończących się problemów i niechcianej uwagi. Columbus żałuje, że musiał ulec presji i zgodzić się na ten udział, który dziś, w obliczu burzliwej kariery politycznej Trumpa, stanowi dla niego pewien ciężar. Ta sytuacja pokazuje, jak postrzeganie postaci może wpływać na odbiór dzieła sztuki.

Co na to Donald Trump? Analiza jego wspomnień

Donald Trump ma zupełnie inne spojrzenie na swoją obecność w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” niż reżyser Chris Columbus. Były prezydent Stanów Zjednoczonych nie tylko nie żałuje swojego kamero, ale wręcz uważa, że jego udział był kluczowy dla sukcesu filmu. Według jego relacji, to ekipa filmowa zabiegała o jego występ, widząc w nim potencjalne korzyści dla produkcji. Trump konsekwentnie podkreśla, że jego udział pomógł filmowi zdobyć popularność i że do dziś ludzie pamiętają jego krótką scenę. Ta rozbieżność w percepcji sytuacji między reżyserem a aktorem jest jednym z najbardziej intrygujących aspektów tej historii, ukazując, jak różne mogą być interpretacje tych samych wydarzeń.

Trump: moje cameo pomogło filmowi

Według Donald Trumpa, jego krótki występ w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” był czymś więcej niż tylko drobnym epizodem – był znaczącym czynnikiem przyczyniającym się do sukcesu produkcji. Były prezydent wielokrotnie podkreślał, że to właśnie jego obecność na ekranie przyciągnęła uwagę widzów i pomogła filmowi zdobyć popularność. W przeciwieństwie do reżysera Chrisa Columbusa, który uważa swój udział za niechciany i problematyczny, Trump jest dumny ze swojego kamero. Twierdzi, że ludzie nadal pamiętają jego scenę i że był to dla filmu cenny dodatek, który pomógł mu odnieść komercyjny sukces. Ta perspektywa jest całkowicie odmienna od tej prezentowanej przez twórcę filmu.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *